wtorek, 6 listopada 2012

ZWARIOWAĆ? OSZALEĆ?

Za chwilę oszaleję...!!!!!! Co sie dzieje z tymi facetami!
Mówią,że to kobiety są takie skomplikowane, że nie wiadomo o co nam chodzi, a sami potrafią zachowywać się co najmniej dwuznacznie. No żesz do cholery jasnej ja nie wiem co mam myśleć!
Jak to jest, że facet pisze,że tęskni i inne głupoty w tym stylu,sam nalega na spotkanie i pierwszy się odzywa, a kiedy umówimy się na spotkanie pierwsze od miesiąca okazuje się,że nie będzie jednak miał czasu! To jest jakaś kpina!
Mój nowy Don Pedro jest jeszcze gorszy niż poprzedni... swoją drogą stary Don Pedro się odezwał przecież więc jakaś nadzieja pojawiła się na horyzoncie...Teraz to już sama nie wiem co robić i którym sobie głowę zawracać.... dziżasssss
Co ja zrobiłam źle z K? Przestrzegałam nowych zasad, absolutnie nie dałam mu odczuć,że zaczyna mi zależeć, żadnego "ja też tęsknie" bleeeh... a jemu już się znudziło! No ja wiedziałam,że tak bedzie, od początku czułam,że ta znajomość skończy się tak szybko jak się zaczęła. A mimo wszystko jest mi przykro, jestem rozczarowana, narobił mi nadzieji może nie na związek ale przynajmniej na seks... jezu jestem na głodzie od dwóch lat! Tak nie może być! Miałam zamiar go wykorzystać w tym celu a tu kolokwialnie mówiąc DUPA! dupa dupa dupa blada...
Ok trzeba się uspokoić i zapomnieć o tych szkolnych podchodach, skupić się na kimś przeznaczonym dla mnie a K zdecydowanie nim nie był.
ufff...keep calm keeep caaaalm!

środa, 6 lipca 2011

POSTANOWIENIA. CELE. ABSOLUTNIE MUST DO !T

W związku z mega beznadziejną sytuacją w moim życiu (na każdej płaszczyźnie!) czas podjąć jakieś radykalne kroki do zmiany. Już od dawna myśle o wszystkim co i jak musze zmienić. Trzeba więc to jakoś zorganizować.
Zaczne od moich małych marzeń,które gdzieś muszę spisać i mam nadzieje to mi ułatwi ich realizacje. W końcu trzeba mieć marzenia/cele żeby mieć po co żyć, i dlatego właśnie sobie tutaj wszystko uporządkuję.

CELE MATERIALNE:
*iPhone 4
*Mac
*kamera cyfrowa
*wybielanie zębów
*usuwanie naczynek
*aparat ortodontyczny
*prawo jazdy
*zagęszczanie rzęs
*nowy telewizor
*nowe meble (mam nadzieje,że to będzie mi dane w ramach przeprowadzki :D)
*wakacje za granicą
*wycieczka do USA
*szkolenia z programowania neurolingwistycznego i inne kursy pomocne w zdobyciu pracy
*bransoletka Lilou z wygrawerowanym "believe in yourself"

CELE NIEMATERIALNE:
*rzucić palenie
*zadbać o siebie, zawsze dobrze wyglądać i dobrze się ubierać
*systematyczna nauką
*oszczędzanie pieniędzy,nie wydawanie na głupoty
*przyjaźń z V. (może być z małymi bonusami ;D)
*koncert Sade!
*zwiedzanie Polski
*polepszyć stosunki z mamą i siostrą
*zmiana pracy
*utrzymywanie dobrych stosunków ze znajomymi
*cieszyć się każdym dniem!
*być sobą!
*czytać więcej książek
*nie marnować czasu na głupoty (Facebook!)
*brać udział we wszystkich ciekawych wydarzeniach

To tak bardziej ogólnie, nie wiem jeszcze jak to wszystko zrobić i od czego zacząć...ale jakoś to będzie! Mam nadzieje,że pod koniec roku uda mi się wkleić skróconą liste i być chociaż minimalnie szczęśliwą ;)) Takie most important to znalezienie pracy,oszczedzanie,dobry wygląd i koncert Sade.
Nie wiem dlaczego tak bardzo pragne tych wszystkich gadżetów? Jestem straszną gadżeciarą (nie mylić z blacharą ;D!)
Uwielbiam iPhone'y i różne inne cudeńka ulepszające życie. Z jednej strony myśle sobie po co mi to? Wystarczy mi zwykła nokia (teraz mam c3) żeby móc zadzwonić i wysłac smsa,ale z drugiej strony strasznie chce mieć takie cacuszko, ono jest takie funkcjonalne! :D Jestem okropna, jestem materialistką, musze to przyznać, nienawidze siebie za to. Wygrana w lotka śni mi się po nocach... Nawet wiem na co dokładnie bym ją wydała! Ehh.. ale co poradze? Staram się odejść od takiego sposobu myślenia.










Mega dół. Rów wręcz. Depresja.

Dzisiejszy dzień zapowiadał sie zwyczajnie, rano miałam wizyte u okulisty, na którą poszła ze mną babcia. Później miałam wrócić do domu i wkuwać geografie ekonomiczną na sobotni egzamin. Sesje kończe dopiero 12 lipca i z tą myślą teraz staram się na maksa wykorzystać czas na nauke,zdać wszystko i mieć spokój przez dwa miesiące.
U lekarza okazało się,że będą mi potrzebne okulary, mam małą wade. Postaram się jeszcze dogadać w sprawie soczewek. Nie chce był Brzydulą! Serio okulary mi wogóle nie pasują! Nie chce ich! Lekarz wpuścił mi krople do badania, które poszerzały strasznie źrenice przez co przez pół dnia nie mogłam nic przeczytać, nawet menu w restauracji było zamazane. Kręciło mi się w głowie jak wracałam do domu.
No i właśnie, wróciłam do domu, wlączyłam telefon, mnóstwo wiadomości i nieodebranych połączeń. Cholera co sie dzieje?! Sms o Olki z pracy czy dziś pracuje lub mam rozmowe z menedzarką... Szybko do niej dzwonie, okazuje sie,że ją zwolnili + jedną kierowniczke zmiany i co najgorsze ze mną też chca pogadać. Szykuje sie niezła awantura. Jeśli mnie zwolnią tak jak dziewczyny z dnia na dzień to chyba wysadze tą prace w kosmos! Jestem wkurzona na maksa! Nie chce spodziewać się najgorszego,ale jak tak w ogóle można postępować? Zwalniać ludzi z dnia na dzień bez zadnej zapowiedzi? Bez dania możliwości i czasu na znalezienie nowej pracy? Dobre żarty! Mam ochote ich pozabijać!
Poinformowałam już Ej Dzej i ta tez jest przerażona. Szykuje sie intensywne poszukiwanie pracy...świetne wakacje nie ma co...
I co jeszcze gorsze mama do mnie zadzwoniła, więc przy okazji jej się wyżaliłam. Na początku wydawało mi sie,że mnie wspiera, mówiła zebym sie nie martwila i zajeła nauką do egzaminów,że będzie dobrze i znajdziemy mi jakąś inną prace..ale później dodała,że powinnam iść jutro na casting do Top Model. :/ świetnie! Jeszcze tylko brakowało mi jej presji. A ja wiem,że kompletnie sie nie nadaje. Nie przetrwam tam, poza tym nie oszukujmy się to nie jest program do robienia kariery tylko show,które ma dostarczac widzom rozrywki, a ja nie zamierzam się poniewierac żeby uszczesliwic producentów. To nie dla mnie... nie na moje nerwy, nie na mój charakter..Może jestem słaba, nie mam siły przebicia i brak mi entuzjazmu,ale taka już jestem mamo! Przykro mi sama mnie tak wychowałaś, teraz się nie zmienie. Też mi nie jest z tym lekko,ale pracuje nad sobą. Jest jeszcze tysiąc innych powodów, dla których ten program nie jest dla mnie i dziwi mnie,że ona tego nie dostrzega. Chciałaby tylko żebym robiła kase, a jakim kosztem to juz ją nie obchodzi...
Co za żenada... Normalnie powinnam sie teraz pochlastać. Taka kaszana. \


Przeprowadzka?

Moja mama w celu poprawienia naszej sytuacji finansowej postanowiła
a)wziąć kredyt hipoteczny
b)sprzedać mieszkanie nasze i babci
c)kupić segment pod Warszawą (czyt. na jakimś totalnym zadupiu!)

Jestem przybita, zdołowana, przerażona, zrozpaczona.

Przede wszystkim to co najbardziej mnie boli to fakt,że teraz odległość dzieląca mnie od V. to bedzie ponad godzina drogi! W tej chwili mamy do siebie 10min samochodem, a za jakieś podejrzewam pół roku bedzie to 1,5 godziny! No świetnie poprostu. Tylko na to czekałam. Już kompletnie ta znajomość się rozmyje...

Po drugie przeraża mnie fakt,że będę musiała dojeżdzać do pracy/szkoły/kina itd itp pociagiem/busem... nie wyobrażam sobie tego!

Po trzecie kompletne zadupie, złodzieje, zboczeńcy, obcy ludzie, miejsce,którego nie znam...

Oczywiście,że marze o przeprowadzeniu się z miejsca, w którym teraz mieszkam, z tego szarego blokowiska, patologii. Ale nie aż tak daleko! Nie chce mieszkać na drugim końcu świata! Z dala od znajomych,szkoły, cywilizacji! Kurcze, może to brzmi głupio i samolubnie,ale nie chce tak żyć. Chce mieszkać na obrzeżach miasta jeśli nie moge żyć w normalnej dzielnicy. Kocham Warszawe jakby nie było, a teraz wszędzie będę miała daleko... Mam nadzieje,że mama kupi nowy samochód bo inaczej nie wyobrażam sobie dojazdów... ehhh

Co ma być to będzie. W sumie to dobra okazja do zaczecia wszystkiego od początku tak jak to sobie w kółko w głowie planuje. Tylko cholernie sie boje..

Łódź

1 lipca wybrałyśmy się z Kropką do Łodzi w celu złożenia na Politechnike dokumentów. Oczywiście to nie ja się tam wybieram. Wyjechałyśmy z samego rana spodziewając się korków i utrudnień na drodze jednak wszytko poszło gładko, droga prosta jak drut, dojechałyśmy w dwie godziny, a gdyby nie to,że zgubiłyśmy się w Sochaczewie byłybyśmy tam jeszcze wcześniej. Łódź była dla nas zbyt skomplikowana, błądziłyśmy i błądziłyśmy aż wreszcie jakimś trafem udało nam się znaleźć Manufakture. Co za świetne miejsce! Naprawdę mi się tam podobało i myśle,że więcej byśmy zwiedziły gdyby nie masakryczna pogoda. Lało cały dzień więc ograniczyłyśmy się do wywołania zdjeć, zjedzenia śniadania i złożenia dokumentów. Swoją drogą Politechnika Łódźka ma skomplikowany system rekrutacji. Musiałyśmy jeździć w tą i z powrotem żeby wreszcie trafić w odpowiednie miejsce. Byłyśmy już mega sfrustrowane. Nie wiem czy to tylko moje mylne wrażenie,ale ciężko jest się po Łodzi poruszać, a jeszcze warszawska rejestracja to utrudnia bo wszyscy trąbią na wolno jadący samochód,który nie zna miasta i nie wie, w którą ulice skręcić. Nawet z mapą było ciężko trafić. Ciekawa jestem czy Kropka się tam dostanie i przeprowadzi. Z jednej strony byłoby fajnie bo mogłabym jeździć do niej na weekendy i poznac troche to miasteczko,ale z drugiej oznacza to,że nasz kontakt będzie jeszcze bardziej ograniczony. W sumie chciałabym żeby tam pomieszkała jakiś czas to przynajmniej miałabym nocleg na listopadowy koncert Sade ;D oops, ależ jestem okrutna i samolubna!
W drodze powrotnej spotkałyśmy pana Mellera na stacji benzynowej, ja nie mogłam wytrzymać żeby sie nie śmiać, a później się dowiedziałam,że Kaśka go nawet nie poznała! Całą droge nagrywałyśmy filmiki i robiłyśmy zdjecia,ale chyba nic tutaj nie umieszcze. Musze się zaopatrzyć w lepszą kamere i aparat na takie wycieczki. Ale było fajnie, chce więcej takich wycieczek. ;))

środa, 29 czerwca 2011

Another dream come true!

Ostatni poniedziałek był zwykłym nudnym dniem. Pół dnia spędziłam w pracy, wieczorem padało, zaczęłam się szykować do wyjścia, zamykałam już i nagle telefon. Nie wierzyłam,że widzę TO imię na wyświetlaczu, odebrałam w wielkim szoku bo spodziewałam się,że to znów jego telefon do mnie dzwoni, a nie on we własnej osobie. A jednak! Aż podskoczyłam ze szczęścia jak spytał czy się widzimy! Oczywiście starałam się mówić tonem "nie robisz już na mnie wrażenie i spotkam się bo nie mam nic innego do roboty"  ale i tak było słychać ekscytację w moim głosie. Rany, już ponad miesiąc temu proponował spacer i ja już byłam przekonana,że się w tym roku nie zobaczymy :D Cudownie! Wyleciałam z pracy cała drżąc, motyle w brzuchu, dzwonie do Ej Dżej, ona nie odbiera, dzwonie do Kropki, ufff, musiałam rozładować napięcie przez rozmowe bo inaczej totalnie bym się przed nim skompromitowała. W drodze myślałam sobie "nie ciesz się, to tylko koleżeńskie spotkanie,nic wielkiego" ale i tak cała się trzęsłam i nie mogłam się doczekać aż go zobacze! Swoją drogą miałam nadzieję, że jak już się odezwie to bedę akurat w domu i dam rade się przyszykować fizycznie i psychicznie, a on mnie zaskoczył jak wychodziłam z pracy, byłam już trochę zmarnowana,ale przynajmniej ładnie się ubrałam tego dnia więc aż tak strasznie się nie bałam.
Na jego widok i zapach serce waliło mi jak dzwon. Starałam się zachowywać zwyczajnie, ale głos mi drżał. Miałam tysiąc myśli w głowie, tyle rzeczy chciałam mu powiedzieć,ale nie wiedziałam od czego zacząć. Poszliśmy do parku na spacer..
Dziwne uczucie siedzieć obok kogoś na kim tak bardzo nam zależy, kogo mogło się dotknąć i pocałować pół roku temu, a teraz trzeba ukrywać swoje uczucia, zachowywać się jak koleżanka...i wiem,że nigdy nie będzie mój. I że to wszystko się nie powtórzy... nawet nie rozmawialiśmy o tych wszystkich smsach i moich głupich tekstach, o tym co było... jakby to się nie wydarzyło. Strasznie ciężko mi było tak siedzieć i normalnie rozmawiać kiedy w głowie miałam obrazy z przed pół roku ... ehhhh...
Ale było bardzo sympatycznie, jak zawsze. Mogłam wreszcie być z kimś szczera,dobrze się przy nim czułam.. troche mi ulżyło. Odwiózł mnie do domu i jeszcze napisał smsa,że dziękuje za spotkanie itd. I zastanawiałam się po co to? Nie trzeba dziękować jeszcze przez smsa koleżance za spacer!
Wróciłam do domu cała w skowronkach, nawet mama zauważyła,że jestem zbyt radosna. Wiem,że nie mam z czego sie cieszyć,ale jednak dobrze,że wreszcie się spotkaliśmy!







Sade!!! Dream come true!!!

Sama nie wierzę w to co widzę, ale tak tak tak w listopadzie moja najwspanialsza,najlepsza SADE wystąpi w ŁODZI!!!!!!!!!!!!! Skakałam ze szczęścia jak to zobaczyłam !!! http://www.last.fm/event/1976601+Sade+

Ostatnio żałowałam,że nie mogłam pojechać do Londynu na jej koncert i zastanawiałam się czy jeszcze będę miała kiedyś okazje ją zobaczyć w Polsce, a tu taka niespodzianka! Jestem przeszczęśliwa! I zrobię wszystko żeby tam być. Umieram ze szczęścia, a koncert dopiero 11 listopada. Muszę zebrać pieniądze i szybko kupić bilet bo te mimo,że są drogie rozchodzą się jak świeże bułeczki. A do tego jeszcze trzeba załatwić sobie dojazd i nocleg. Ale myślę pozytywnie bo tego nie odpuszcze. Już za dużo świetnych koncertów mnie w tym roku ominęło, tym razem się nie poddam i będe tam na 100% aaaa!!!! chyba zwariuje!!!


BOGINI!