środa, 29 czerwca 2011

Another dream come true!

Ostatni poniedziałek był zwykłym nudnym dniem. Pół dnia spędziłam w pracy, wieczorem padało, zaczęłam się szykować do wyjścia, zamykałam już i nagle telefon. Nie wierzyłam,że widzę TO imię na wyświetlaczu, odebrałam w wielkim szoku bo spodziewałam się,że to znów jego telefon do mnie dzwoni, a nie on we własnej osobie. A jednak! Aż podskoczyłam ze szczęścia jak spytał czy się widzimy! Oczywiście starałam się mówić tonem "nie robisz już na mnie wrażenie i spotkam się bo nie mam nic innego do roboty"  ale i tak było słychać ekscytację w moim głosie. Rany, już ponad miesiąc temu proponował spacer i ja już byłam przekonana,że się w tym roku nie zobaczymy :D Cudownie! Wyleciałam z pracy cała drżąc, motyle w brzuchu, dzwonie do Ej Dżej, ona nie odbiera, dzwonie do Kropki, ufff, musiałam rozładować napięcie przez rozmowe bo inaczej totalnie bym się przed nim skompromitowała. W drodze myślałam sobie "nie ciesz się, to tylko koleżeńskie spotkanie,nic wielkiego" ale i tak cała się trzęsłam i nie mogłam się doczekać aż go zobacze! Swoją drogą miałam nadzieję, że jak już się odezwie to bedę akurat w domu i dam rade się przyszykować fizycznie i psychicznie, a on mnie zaskoczył jak wychodziłam z pracy, byłam już trochę zmarnowana,ale przynajmniej ładnie się ubrałam tego dnia więc aż tak strasznie się nie bałam.
Na jego widok i zapach serce waliło mi jak dzwon. Starałam się zachowywać zwyczajnie, ale głos mi drżał. Miałam tysiąc myśli w głowie, tyle rzeczy chciałam mu powiedzieć,ale nie wiedziałam od czego zacząć. Poszliśmy do parku na spacer..
Dziwne uczucie siedzieć obok kogoś na kim tak bardzo nam zależy, kogo mogło się dotknąć i pocałować pół roku temu, a teraz trzeba ukrywać swoje uczucia, zachowywać się jak koleżanka...i wiem,że nigdy nie będzie mój. I że to wszystko się nie powtórzy... nawet nie rozmawialiśmy o tych wszystkich smsach i moich głupich tekstach, o tym co było... jakby to się nie wydarzyło. Strasznie ciężko mi było tak siedzieć i normalnie rozmawiać kiedy w głowie miałam obrazy z przed pół roku ... ehhhh...
Ale było bardzo sympatycznie, jak zawsze. Mogłam wreszcie być z kimś szczera,dobrze się przy nim czułam.. troche mi ulżyło. Odwiózł mnie do domu i jeszcze napisał smsa,że dziękuje za spotkanie itd. I zastanawiałam się po co to? Nie trzeba dziękować jeszcze przez smsa koleżance za spacer!
Wróciłam do domu cała w skowronkach, nawet mama zauważyła,że jestem zbyt radosna. Wiem,że nie mam z czego sie cieszyć,ale jednak dobrze,że wreszcie się spotkaliśmy!







Sade!!! Dream come true!!!

Sama nie wierzę w to co widzę, ale tak tak tak w listopadzie moja najwspanialsza,najlepsza SADE wystąpi w ŁODZI!!!!!!!!!!!!! Skakałam ze szczęścia jak to zobaczyłam !!! http://www.last.fm/event/1976601+Sade+

Ostatnio żałowałam,że nie mogłam pojechać do Londynu na jej koncert i zastanawiałam się czy jeszcze będę miała kiedyś okazje ją zobaczyć w Polsce, a tu taka niespodzianka! Jestem przeszczęśliwa! I zrobię wszystko żeby tam być. Umieram ze szczęścia, a koncert dopiero 11 listopada. Muszę zebrać pieniądze i szybko kupić bilet bo te mimo,że są drogie rozchodzą się jak świeże bułeczki. A do tego jeszcze trzeba załatwić sobie dojazd i nocleg. Ale myślę pozytywnie bo tego nie odpuszcze. Już za dużo świetnych koncertów mnie w tym roku ominęło, tym razem się nie poddam i będe tam na 100% aaaa!!!! chyba zwariuje!!!


BOGINI!



Warsaw Fashion Street 2011

Po miesiącu ciszy blogowej wypadałoby coś tu umieścić.
W niedzielę poszłam z Ej Dżej na Warsaw Fashion Street. Przez 7 godzin oglądałyśmy pokazy. Było niesamowicie. Uwielbiam takie wydarzenia! Było pełno młodych,zdolnych projektantów,którzy naprawdę pokazali talent. Byłam pod wrażeniem przy wielu kolekcjach, szczególnie spodobał mi się rock glamowy Bonecky, na którego pokazie wystapiła Kasia Sowińska. Ach było tyle ciekawych rzeczy,że nawet wszystkiego nie jestem w stanie opisach. Ujął mnie też pokaz charytatywny z bezdomnymi pieskami, wiele z nich strasznie bało się wyjścia na wybieg, był tłum ludzi, ale biedactwa dały radę! Szkoda,że nie mogę zaadoptować kolejnego pieska.
I żałuje,że nie zostałyśmy do końca,nie zobaczyłyśmy Zienia i gali finałowej. Ale za rok napewno przetrwam cały dzień. Świetnie,że mamy takie imprezy w Warszawie, wielkie brawa dla Doroty Wróblewskiej za organizacje!