wtorek, 31 maja 2011

I'm into you, I'm into you..

Lato nam się pięknie zaczyna, brak chęci do nauki, najchętniej leniłabym się cały dzień albo jeździła z Kropkiem po mieście bez celu.Jest tak gorąco!  Dzisiaj próbowałyśmy wybrać się nad Zegrze ale jakoś nam nie wyszło, tymbardziej,że opcja parkowania w warunkach ekstemalnych ją przeraziła i zawróciłyśmy przy okazji o mało co nie tracąc życia pakując się pod nadjeżdzający samochód. Kropka ma ogromną skłonność do przyprawiania mnie o szybsze bicie serca i to wcale nie z radości! Jeżdząc z nią samochodem zastanawiam się kiedy wreszcie to się skończy śmiercią (tfu tfu oczywiście!), czasem jesteśmy tak zagadane,że to ja musze jej mówić,że właśnie jedzie wprost na jakiegoś przechodnia. Wczoraj np. spaliłam się ze wstydu jak wyhamowała w ostatniej chwili przed przeprzystojnym facetem, który sobie szedł po pasach na Hożej i spojrzał się na nas jakby chciał nas pozabijać! Wzruszyłam tylko ramionami i krzyknęłam 'przepraszamy' no i nawet się uśmiechnął do mnie. Ach, bądź mój! a TY chuju umrzyj!
Wczoraj także z Kropką wracałyśmy od weterynarza i akurat mama zmusiła mnie do nieplanowanej rozmowy telefonicznej z V! Zadzwoniła do mnie i poprostu mnie z nim połączła od razu jak tylko podałam jej numer (chodzi o kredyt hipoteczny i tyle tylko wiem, ogólnie nie ma sensu tutaj opisywać tej sprawy). Więc mu powiedziałam co musiałam...i dziwnie dobrze mi się go słuchało. Pomijając fakt,że nie słyszałam go od jakichś 3 miesięcy to teraz jego głos był taki przyjemny...jak wtedy kiedy mówił "chodźmy spać". Nie wiem dlaczego bo zupełnie inne rozmowy były,a jednak miałam w myślach tamte noce. Jak zwykle kiedy z nim rozmawiam! I wyobraźcie sobie przeprosił mnie,że się nie odzywał przed 2 tyg. gdyż jak twierdzi miał 'wiatrak' i nie dałby rady się spotkać,ale w tym tygodniu jeśli ja będę mieć czas to chętnie się ze mną spotka.... serio? Zobaczymy, bo do przyszłego poniedziałku to ja niestety nie mam żadnego wolnego wieczoru poza dzisiejszym,który właśnie przepada...
Idę spać, a najpierw poczytam "Jedz,módl się,kochaj" bo strasznie się wciągnęłam! :)


niedziela, 29 maja 2011

.

Nienawidze CIE! Nie moge na Ciebie patrzeć, myśleć, sprawdzać czy jesteś online.. to mnie zabija.. od dwóch tygodni czekam na ten cholerny spacer,który sam zaproponowałeś, a teraz się nie odzywasz! Nienawidze dnia w którym się pojawiłeś, nienawidze tego jak bardzo tęsknie, nienawidze tego uczucia kiedy wspominam ten dzień..to jak byłam podekscytowana i szczęśliwa. Przeszczęśliwa! Przez Ciebie..
Wczoraj zasypiając w pewnym momencie poczułam się dokładnie tak jak pierwszego wieczoru u Ciebie... nie wiem czemu po tak długim czasie jestem nadal w stanie przypomnieć sobie każdą chwile... miękkość ust,smak,zapach,dotyk.. zaskoczenie,podniecenie,szczęście. Wróciłam myślami dokładnie do tamtego momentu i poczułam to wszystko raz jeszcze...tak jakby to działo się naprawdę.. czego bym sobie nie mówiła i tak myśle o Tobie...
I najbardziej przeraża mnie, że tak samo jak M. błaga mnie w myślach bym do niego wróciła tak samo ja moge myśleć o Tobie, a to i tak niczego nie zmieni...bo tak samo jak ja niczego nie czuję do niego tak Ty do mnie. I nic tego nie zmieni...moge zrobić wszystkie głupie rzeczy,które przychodzą mi do głowy i moge się do Ciebie nie odzywać, a i tak to już zawsze będzie przeszłość. Tylko wytłumacz mi czemu nie możemy być przyjaciółmi?


środa, 18 maja 2011

żart

Dziś kolejny dzień taki sam jak pozostałe. Nie dość, że spałam do 13 to źle się później czułam, pękała mi głowa, a od 15 siedziałam w pracy. Dobrze, że chociaż obejrzałam do końca film bo tak ten dzień możnaby było całkiem spisać na straty.
Znudzona, zmęczona i zdenerwowana wracałam z pracy ok. 22, wchodzę do metra,szukam karty miejskiej i nagle pojawia się obok mnie facet, pyta czy może zająć chwile. Pomyślałam sobie, że pewnie się zgubił, ale zaraz wyjaśnił, że zagadał z innego powodu. Otóż kiedy mnie zobaczył pomyślał sobie, że chciałby mnie poznać... byłam wielce zaskoczona i jak najszybciej chciałam wsiąść do metra i wrócić do domu! Dawałam mu do zrozumienia patrząc co chwila w stronę bramek, że niekoniecznie mam teraz ochote na rozmowe z nieznajomym. Chciał od razu zabrać mnie na kawe/herbate, pytał gdzie pracuje i gdzie mieszkam. Wymieniliśmy się numerami..
Sama nie wiem czemu od razu nie przyszło mi do głowy żeby mu powiedzieć, że mam chłopaka i nie szukam nowych znajomości? No i się wpakowałam. Przede wszystkim to w ogóle nie mój typ, jakiś taki wydaje się ode mnie dużo starszy, dojrzały za bardzo, no i jest brunetem więc zupełnie mnie nie kręci.. i zastanawiałam się całą drogę do domu co mi strzeliło do głowy? I w ogóle co jemu strzeliło do głowy, że mu się spodobałam. Wyglądałam fatalnie, mine miałam zdecydowanie mało zachęcającą, a jednak coś go tknęło. O losie! Że też ja nigdy nie spotkam takiego W. tylko facetów, którzy mnie zupełnie nie pociągają i do mnie nie pasują!
Odkąd to wszystko z W. się zakończyło nie pojawił się jeszcze taki przez którego nie mogłabym w nocy zasnąć. A pamiętam tą pierwszą noc jak go poznałam...nie mogłam spać, wierciłam się,byłam podniecona i  wyobrażałam sobie kim jest, już nie mówiąc o tym co sobie wyobrażałam, że będe z nim robić pewnej pięknej nocy 18 grudnia 2010r. ..... Nigdy na nikogo tak nie reagowałam.. i chyba prędko tak się nie stanie. Jestem uwięziona, czuje się jak w klatce. Nie wiem czy ja sobie to sama wmówiłam, ale nie chce nikogo innego.. ciężko mi jest to opisać, ale nikt inny mu nie dorównuje. Nie wiem czego konkretnie chcę, ale napewno wiem czego nie chce, szczególnie kiedy stoję z tym czymś twarzą w twarz. A jednak się poddałam. W sumie to fajnie poznać nowego człowieka, może się okaże, że coś nas łączy, zawsze jakaś nowa interesująca znajomość może się wywiązać,ale jeśli on mnie nie pociąga fizycznie to nic z tego nie będzie.
A zacznijmy od tego czy w ogóle się do mnie odezwie -_-
.. lepiej niech tego jednak nie robi...

wtorek, 17 maja 2011

to wszystko marność.

Ostatnio moje życie wygląda następująco:
kawa, papieros,papieros, kawa, gorący kubek, praca, papieros, papieros, spotkanie, internet, kawa,internet,papieros, praca, internet... mniej więcej..
Zaczyna mnie to dobijać! Nic nie robię, stoję w miejscu.. nie ruszam do przodu, a wręcz się cofam. Codziennie postanawiam sobie, że się za siebie zabiore i nigdy nie wychodzi. Przekładam, przekładam, przekładam to i tamto bo jeszcze dużo czasu, bo dopiero 17, bo jeszcze 2 tygodnie do kolejnego zjazdu... bo jeszcze tysiąc innych powodów! Cholera no jak tak można! Mam jakąś ostrą depresje. Nie robiłabym nic innego jak tylko leżała w komputerem i oglądała seriale i filmy w internecie. Nałogowo słucham muzyki, nie moge się oderwać, śpie z ipodem, muzyka mi dodaje troche energii,ale z drugiej strony czuje się jakbym żyła w jakimś innym świecie. Nie dociera do mnie wiele rzeczy, nie kontaktuje, nie moge się poprawnie wysłowić, plącze się, jąkam, nie mam siły rozmawiać z kimkolwiek..
Jestem przygnębiona, nie chce mi się wstawać z łóżka, nie chce mi się wieczorem kłaść spać...nie jem, a w każdym bądź razie nie to co powinnam, mam kompletnie zaburzoną pracę organizmu...
Nie pomaga planowanie, nic mnie nie motywuje.. czuje się bezsilna, bezradna.. pod każdym względem.
Codziennie mówię sobie 'koniec z tym!' a jednak wciąż nie potrafie się pozbierać..
analizuje ostatnie miesiące i widzę, że popadłam w tą depresje po rozstaniu z M. później na chwile poczułam się szczęśliwa dzięki V. ale on mnie jeszcze bardziej dobił i oto jestem dzisiaj w tym samym punkcie co prawie rok temu... Zero radości z życia,zero planów, marzeń, pomysłów jak naprawić swoje błędy, zero ambicji, zero miłości i prawdziwej przyjaźni...
Nie mam koncepcji jak sobie to wszystko poukładać... co chwila jakiś pomysł przychodzi mi do głowy, ale jak go lepiej przemyśle to okazuje się, że jest do niczego. Nie wiem od czego zacząć... wszystko mnie denerwuje i najchętniej pozabijałabym wszystkich i została sama na tym świecie!





i co teraz?

Sobota. O 15 egzamin, ciężko mi się pisało, nie potrafiłam zebrać myśli, a to już poprawa. Czuję, że oblałam. Nieważne, pogoda była piękna więc postanowiłam wrócić do domu pieszo. Zrobiłam sobie długi spacer, oczywiście specjalnie przeszłam też w okolicy V. Było gorąco, słońce pięknie świeciło, szłam sobie powoli ze słuchawkami w uszach i szukałam go mimo woli wzrokiem, czy przypadkiem nie wyszedł z psem na spacer albo nie stoi w korku... Jak dotarłam do domu nawet nie byłam zmęczona. Wieczorem miałyśmy iść na impreze, ale moja "przyjaciółka" nie była chętna więc postanowiłam pojechać na grilla do Kropki. Nie zbierałam się zbyt szybko bo jak zwykle zajęta byłam internetem. I kiedy tak sobie siedziałam dostałam wiadomość na chacie od V!!!!! Aż podskoczyłam z wrażenia, zanim mu odpisałam musiałam się podzielić z Dżejem tą cudowną nowiną.  Rozmowa była całkiem długa.. pytał co słychać, o szkołe, prace, mame,siostre, i co mnie najbardziej zdziwiło o to czy poznałam jakiegoś faceta i czy kogoś mam.. Pierwsza moja myśl była taka, że "obczaja grunt" jak to stwierdziła Ej Dżej. I nawet przez chwilę miałam nadzieję, że faktycznie może już sobie zdał sprawę, że źle zrobił.. ale po chwili kiedy mu wyjaśniłam jak wygląda sytuacja i zapytałam o jego sprawy sercowe odpisał, że nie ma serca...że nic nie czuje..i że chyba długo jeszcze nic nie poczuje..żyje tylko pracą. Dobiło mnie to. A mimo wszystko mam ciągle nadzieje. Umówiliśmy się na bliżej nieokreślony dzień na spacer w tym tygodniu jeśli pogoda się poprawi. Oczywiście pogoda się nie poprawia! Dziś jest brzydko i na pewno będzie padać, a ja akurat ten wieczór mam wolny no i klops.
Nie nastawiam się na nic innego jak tylko na spotkanie z kolegą. Chociaż bardzo chciałabym żeby było inaczej to wiem, że go nie zmienie... i nawet jest mi go szkoda. Tylko licze na to, że nie będzie mi opowiadał o dziewczynach, z którymi się spotykał odkąd mnie zostawił.

Co jest najdziwniejsze od soboty minęło kilka dni i dzisiaj nawet nie jestem podekscytowana, nie czuję, że nie mogę się doczekać tego spotkania. Tak bardzo chciałam go zobaczyć,tak tęskniłam i w myślach błagałam żeby się odezwał, i ciągle myślałam, że może powinnam się do niego odezwać i zaproponować spacer, aż tu on sam wreszcie napisał, a ja czuję się najnormalniej na świecie. Powinnam wariować i z niecierpliwością czekać aż zadzwoni! I już nawet moge powiedzieć, że wcale mi nie zależy.. jest mi wszystko jedno. Trochę się boje o czym będziemy rozmawiać... nie chce znowu słuchać o jego emocjonalnym upośledzeniu. Wiem, że kiedy się spotkamy to wszystko we mnie odżyje..jak tylko spojrze w te jego anielskie oczy od nowa się zakocham.. poczuje jego zapach i zwariuje. Bede gadać głupoty albo w jakiś inny sposób się skompromituje.
Odkąd napisał mówię do niego w myślach i już sobie wizualizuję nasze spotkanie, opowiadam mu co się działo i co myślę o nim...
W zasadzie mogę się cieszyć z jednego podstawowego powodu, że wreszcie spotkam się z kimś komu mogę powiedzieć prawie wszystko (wszystko poza tym co do niego wciąż czuję...) bez skrępowania, i mam nadzieję, że mnie zrozumie.

Kłócą się we mnie dwie myśli: jedna, że on to wszystko robi z czystej sympatii, jest przyjazny i chce utrzymywać kontakty ze znajomymi, lubi mnie i tyle, nic więcej. A druga mówi mi, że może to jeszcze nie koniec...albo, że tęskni za seksem. Tymbardziej bardziej podejrzane wydają mi się jego przypadkowe telefony do mnie. Na drugi dzień po tym kiedy się odezwał gdy leżałam w łóżku u Kropki po grillu i miałam niesamowitego kaca po wypiciu nieokreślonej ilości tequili i innych trunków, włączyłam odtwarzacz w telefonie Bonobo oczywiście,i myślałam o nim! i w tej samej chwili telefon zaczął dzwonić..tak tak V! ale odebrałam i wcale się nie zdziwiłam, że znów nic nie usłyszałam w słuchawce poza jakimiś dziwnymi odgłosami. Zdenerwowałam się i napisałam mu żeby blokował telefon.
-zadzwoniłem do Ciebie?:)
-tak
-sorki :) wpadłem do szkoły trochę nieogarniety
.....

wtorek, 3 maja 2011

czemu mi to robisz?

Dziś miała miejsce dziwna sytuacja. W zasadzie zwykły zbieg okoliczności.. Jakoś przyszło mi do głowy, że ostatnio dawno nie słuchałam Bonobo, postanowiłam włączyć, czekałam na Kropke i jak zwykle myślałam o V. poszłam na chwile do łazienki kiedy zaczął dzwonić telefon, pomyślałam, że to Kropka więc się nie spieszyłam, spokojnie dokończyłam to co robiłam i poszłam po telefon, kiedy po niego sięgnęłam serce zaczęło mi walić jak dzwon! "Wiktor" Boże! Odebrałam i z wielkim zdziwieniem powiedziałam "halo...?" cisza... rozłączyłam się. Przez ładnych pare minut serce tak mi dudniło, że bałam się, że za chwile mi wyskoczy. Wreszcie troche się uspokoiłam. Nie oddzwoniłam. Pewnie się pomylił, niechcący wykręcił mój numer bo nie zablokował telefonu...i przecież odpowiedziałby gdybym sie odezwała... i oddzwoniłby za jakiś czas. A do końca dnia telefon milczał. Ale tak mi zepsuł tym nastrój. Ciekawe czy wogóle wie, że do mnie dzwonił? Rozmyślałam nad tym aż do teraz... I znów cholerny smutek, że już więcej do mnie nie zadzwoni...że już koniec tej znajomości...że nic nigdy więc z tego nie będzie... że znów to wszystko odżyło i przez chwile miałam nadzieje, że jednak dzwoni bo chce porozmawiać.. cokolwiek! Ale nie.. teraz już sama nie wiem co czuje...wydawało mi się, że już mi przeszło. A tu nagle jak zwykle gdy słucham Bonobo on musi dać znać! Akurat mój numer wybrał jego telefon! Cholera, czemu? Wiem, że to przypadek, ale jestem na to zła bo chciałabym wiedzieć co u niego. A nie w jego stylu są takie telefony...Naprawdę przeżyłam lekki szok kiedy zobaczyłam jego numer na wyświetlaczu.. zastanawiałam się czy mi się nie przewidziało.

Uspokój się! To tylko pomyłka. Jedna wielka pomyłka z nami.