wtorek, 25 stycznia 2011

co teraz?

Dzisiejszy dzień należy do tych najgorszych. Rano na darmo przejechałam pół miasta tramwajem,w którym nieomal zamarzłam żeby dowiedzieć się,że spóźniłam się na prześwietlenie, po powrocie do domu poczułam,że znów bierze mnie jakieś choróbsko i niebawem się rozłoze (znowu!), nie moglam zebrać się do nauki,kiedy już w końcu się ogrzałam znużyło mnie i przyszła Gossip Girl. Później zadzwonił W i umówiliśmy się... wreszcie dowiem się co on myśli! Wreszcie się uspokoje! Miałam jeszcze resztki nadzieji dopóki nie usiedliśmy i nie zaczęliśmy rozmowy.. Moje nastawianie się na najgorsze okazało się całkiem słuszne, on nic czuje..w przeciwieństwie do mnie, o czym strasznie ciężko było mi powiedzieć. Kompletnie nie byłam w stanie się wysłowic! Nienawidze tego! Jestem wściekła na siebie... Tak sobie to wszystko układałam w myślach, a gdy przyszło co do czego nie potrafiłam wyrazić swoich myśli.... to chyba wina tego,że tak mi na nim zależy.. byłoby mi łatwiej powiedzieć,że nic nie czuje. ale czuje! sama nie wiem co,ale czuje! Nie potrafiłam siedzieć tak blisko,naprzeciw niego i patrzeć w jego oczy i przy tym jednocześnie mówić... Moja podzielność uwagi została totalnie zakłócona stanem mojego umysłu. Nie mam pojęcia co teraz, dla mnie jeszcze nie jest dość tego wszystkiego, chciałabym więcej, potrafie pójść z nim do łóżka i udawać,że nic nie czuje,ale to już się chyba więcej nie powtórzy. On za dużo myśli i analizuje! Zamiast skupić się na tym co jest i po prostu pozwolić by się działo to co ma się dziać on się zastanawia czy jest dla mnie odpowiedni... Skąd może to wiedzieć? Ja wiem,że jest dla mnie odpowiedni, jedyny mężczyzna wśród wielu "mężczyzn" którzy chcą się ze mną umówić. I on mnie odrzuca? To jakaś totalna ironia losu! Oczywiście nie powiedziałam mu niczego w stylu "spróbujmy,może sie uda"..jeśli nie chce to nie, sam stwierdził,że nie chce mnie oszukiwać i ostatnio żaden związek mu nie wychodził.. myśle,że to zwyczajny brak chemii. Tzn. z jego strony. To straszne,że ja tą chemie czuje, że mi zależy i wydawało mi się,że coś nas łączy...a on nie... Niech mi ktoś powie jak to działa? Chciało mi się płakać,ale tylko się uśmiechałam żeby się nie rozkleić. Zapadła cisza,ale wcale nie było mi z tym źle.. Właśnie o to mi chodzi - przy nim wszystko jedno co się dzieje, możemy milczeć,śmiać się, rozmawiać,oglądać film itd i w każdej z tych sytuacji ja się czuje dobrze. Kompletnie nie jestem skrępowana, moje dzisiejsze zachowanie to był wyjątek bo usłyszałam coś czego tak sie obawiałam, rzeczywistość jak zwykle okazała się brutalna. Dlaczego kiedy wreszcie poznałam chłopaka, o którym zawsze marzyłam okazuje się,że dla mnie nie jest przeznaczony nikt wyjątkowy? Przeraża mnie to,że on w moich oczach jest taki idealny i nie wyobrażam sobie,że moge kiedyś spotkać kogoś kto bedzie mi bardziej imponował, bedzie bardziej przystojny,inteligentny,elokwentny,kulturalny itd itd itd...mogłabym wymieniać i wymieniać. Kiedyś wydawało mi się,że M. jest idealnym facetem,oczywiście miał wady,ale byłam zbyt młoda żeby uważać je za przeszkode dla poważnego związku...po rozstaniu z nim obawiałam się,że nie spotkam więcej kogoś takiego. W. jest zupełnie inny, a mimo to mnie do niego ciągnie, bo właśnie teraz okazało się,że wcale nie chce kolejnego M.. potrzebuje czegoś zupełnie innego... Czuje się jakbym straciła coś czego przecież jeszcze nawet nie miałam. To tylko pare nocy, dzięki którym przez chwile byłam szczęśliwa, a wcale nie miałam podstaw żeby tak się czuć.. To jest chore! Chce mi sie płakac...i chyba tak właśnie bedzie tej nocy. To by było zbyt piękne gdybyśmy obydwoje czuli tą chemie. Myślałam,że już nigdy nie przypomne sobie o tym uczuciu kiedy druga osoba mnie odpycha.. a jednak, boli strasznie.
Nie jestem nawet w stanie opisać wszystkiego,ale przynajmniej troche sobie ulżyłam. Dobranoc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz